czwartek, 5 września 2013

 Rozdział V

Dzień zaczął się fatalnie. Dokładnie o siódmej,Michał wpadł do mojego mieszkania.
Wrzeszcząc na mnie,ze jesteśmy spóźnieni. Opierdzielił mnie jeszcze za to,ze jak zwykle nie zamknęłam drzwi.
Cóż,chyba nigdy się tego nie nauczę. Zerwałam się z łóżka,wykonałam poranną toaletę.
Wciągnęłam na siebie w miarę eleganckie,stosowne ubranie. I wspólnie z Michałem pojechaliśmy
do notariusza. Pan Arkadiusz Nadobny,bo tak nazywa się owy notariusz.. Wygłosił monolog,pełen
haseł prawniczych. Razem z Michałem patrzeliśmy na siebie jak na debili. Nie rozumieliśmy ani
słowa. Widząc naszą reakcję,notariusz przetłumaczył nam swoje przemówienie z Polskiego na
nasze. Wszystko stało się jasne. Dowiedzieliśmy się,ze mamy dwa tygodnie na podjęcie decyzji
 dotyczącej losu naszego domu. Inaczej testament zostanie przedawniony. Nasz ojciec postawił warunek w swoim testamencie. Jeśli w ciągu pół roku nie rozwiążemy sprawy z domem w Koronowie ( Jeśli nie zamieszkamy w nim,nie sprzedamy go) to nie dostaniemy nic,ani domu ani pieniędzy. Wyszliśmy z tej wizyty z okropnymi humorami. Ani mi,ani Michałowi,nie zależy na pieniądzach ojca. A na domu.Michał zaproponował,by go najnormalniej w świecie sprzedać. Bo po co ma stać nie zamieszkany,przez
nikogo ? Nie mogę się na to zgodzić. W tym domu Michał spędził całe swoje dzieciństwo. Godząc
się na sprzedaż,czułabym się tak jak gdybym zabrała Michałowi cząstkę jego życia. Wiem,ze on
sam mnie do tego namawia. Jednak gdybym się na to zgodziła,wiem,ze on miałby do mnie żal.
Pewnie nie pokazywałby tego. A cały uraz chowałby głęboko w swoim sercu. No cóż,mamy jeszcze
czas by podjąć jakąkolwiek decyzje. Od notariusza pojechaliśmy prosto na trening. Cieszyłam
się,ze w końcu nikt m nie przeszkadza. I w spokoju mogę zrobić kilka dobrych zdjęć. Było to
spowodowane nieobecnością Karola K. Jednak zawodnicy jak i cały sztab. Nie byli uradowani ową
sytuacją,ba oni byli wręcz wkurzeni. Jak on mógł nie przyjść na trening,wiedząc,ze za kilka
dni,czeka ich ciężki mecz z Resovią ? Wszyscy byli przejęci tą sytuacją. Zati,czuł się winny.
Myślał,ze Kłos wziął sobie do serca to co mu wczoraj powiedział „Mamy Cię dość Kłos.
Wypierdalaj!” Sama przejęłam się jego absencją. Fakt,wkurzał mnie nie miłosiernie,nie pozwalał
mi pracować,ale może nie powinniśmy być dla niego tacy wredni ? Chłopcy oznajmili,że po
treningu idą do baru,by przy piwie rozpatrzeć bliżej nie oczekiwanie zniknięcie Karola.
Zaproponowali mi abym poszła z nimi. Jednak ja po „Pamiętnej” parapetówce, alkoholu mam po
uszy. Nigdy nie tknę tych zwodniczych napojów wyskokowych. Swoją drogą,nie ma co
dobry sposób na rozwiązanie problemu. Zamiast zacząć szukać Kłosa,oni po prostu idą na piwo.
Nie wiem,chcą go znaleźć pod kuflem piwa czy co ? Andrzej zaproponował,ze mnie odprowadzi.
Jednak nie chciałam mu psuć zabawy. Powiedziałam,ze i tak widujemy się codziennie i szybko to
nadrobimy. Kazałam mu iść z chłopakami i dobrze się bawić. Zgodził się niechętnie. Wyszłam z
hali w pobliskim sklepie zrobiłam jakieś zakupy. Postanowiłam wrócić do domu przez park. W
pewnym momencie zauważyłam mężczyznę siedzącego na ławeczce. Podeszłam bliżej i
zauważyłam,że to nasza zguba.
– Kłos idioto! Gdzieś ty był!? Andrzej dzwonił do ciebie z piętnaście razy. Podniósł
głowę,zmierzył mnie krzywym wzrokiem.
– Daj mi spokój kobieto. Wybełkotał. On był kompletnie pijany,kompletnie!
– Zbliża się mecz z Resovią,a ty po prostu zalałeś się w trupa. Wrzeszczałam na niego.
Wybełkotał coś w ramach odpowiedzi,jednak nie zrozumiałam.
– Gdzie ty mieszkasz? Zapytałam zdenerwowana..
– Asia ja wiem,ze jestem fajny,ale dziś nie dam rady. Nie wykorzystasz mnie! Wykrzyknął dość
wyraźnie.
– Kłosiątko,ja z tobą nawet na bezludnej wyspie,bym się nie rozmnożyła.
Odpowiedziałam, ze śmiechem
– Aale kto tu mówi o rozmnażaniu ? Ja tu mówię o przyjemnej rekreacji. Z jakim trudem on
wypowiedział,to dość długie zdanie. Jeśli był by trzeźwy od razu dostał,by po mordzie,za
takie teksty. Jednak widząc jego stan lituję się nad nim .
– To gdzie ty mieszkasz? Zapytałam ponownie. Jednak nie uzyskałam odpowiedzi. Karol
chwiejnie podniósł głowę i spojrzał na niebo..
– Kurwa nie ma gwiazd. Powiedział z oburzeniem. Podniesienie głowy kosztowało go tyle
wysiłku,że po opuszczeniu jej zachwiał się na wszystkie strony świata. Podeszłam do niego,chwyciłam go
dłońmi za twarz.
– Weź się... Usiłowałam powiedzieć aby się ogarnął
– A nie są w Twoich oczach. Przerwał mi tym o to komplementem. Mówiąc to głupio się
uśmiechał. Ja wybuchłam histerycznym śmiechem. Co jak co,ale tak oryginalnego
komplementu w życiu nie słyszałam. Uspokoiłam się. Stwierdziłam,że muszę odprowadzić
go do domu,bo za chwilę zaśnie na tej ławce,jak jakiś żul. Ponownie zadałam mu pytanie
– Chcę cię odprowadzić do domu,więc powiedz gdzie mieszkasz.
– Czyy.. Czyżefwskie... dstwa przyz sidsdem. Z jego bełkotu wywnioskowałam,ze mieszka na
czyżewskiego 2/7. To niedaleko,więc podniosłam go z ławki i usiłowałam odprowadzić do
domu. Jednak jego ponad dwu metrowe,zupełnie bezwładne ciało mi to uniemożliwiło.
Zamówiłam taksówkę,po około pół godziny,byliśmy pod mieszkaniem Karola. Z trudem
wprowadziłam go na trzecie piętro. Dał mi klucze i wprowadziłam go do
mieszkania,położyłam na kanapie. Kiedy przykrywałam go kocem dodał
– Nie jestem tanią dziwką!Nie wykorzystasz mnie!Nie,nie,nie! Po czym zasnął momentalnie.
Stwierdziłam,ze nie mogę go zostawić samego. Włączyłam telewizor i wpatrywałam się w
jakieś beznadziejne seriale. I tak siedzę tu już trzy godziny. Zauważam,ze Karol zaczyna się
wiercić. Idę do kuchni,aby zrobić mu bardzo,bardzo mocną kawę,istną siekierę.
– Ale się najebałem. Mówi jeszcze lekko pijany. Wchodzę do pokoju i stawiam mu kawę
przed nosem.
– Słuszne spostrzeżenie. Odpowiadam z ironicznym uśmieszkiem.
– Aśka co tu robisz? Pyta zaskoczony
– Przyprowadziłam cię,a raczej przywlekłam do domu. Abyś nie skończył jak ostatni
żul,spędzając noc na ławce. Nie mogłam przecież,wyjść i zamknąć cię we własnym
mieszkaniu.
– Coś mi świta. Mówi lekko zażenowany i wypija łyczek kawy,krzywiąc się przy tym.
– Cała drużyna jest na ciebie wściekła.
– Domyślam się. Pewnie mnie jutro zlinczują mnie na treningu na treningu. Mówi z lekkim
przerażeniem
– Tak źle nie będzie. Uśmiecham się do niego.
– Dlaczego się tak upiłeś? Musiałeś mieć jakiś powód. Dopytuję po chwili.
– Eh,nie ważne. Wzdycha i chyli głowę hu podłodze.
– Właśnie widzę,jak trapi Cie to nic. Ironizuję.
– Troszeczkę.
– Powiedz co się stało. Może uda mi się ci pomóc.
– Po raz kolejny uratujesz moje życie i honor? Uśmiecha się lekko.
– Spróbuje. No to słucham. Rozsiadam się wygodnie na fotelu
– Widzisz byłem w związku z Olą. Byliśmy razem dwa lata.
– A no czytałam gdzieś o tym,na ciachach chyba. Ty Kretynko! Po co to powiedziałaś ? Daj
mu się wypowiedzieć,widać,ze chłopak jest podłamany a ty mu z ciachami wyjeżdżasz.
Mówię w myślach. On dziwnie na mnie spogląda.
– Wiesz kiedy poznaję się,że to właśnie miłość ? Pyta ni z gruszki ni z pietruszki. No a niby
skąd mam wiedzieć ? Ja nigdy nikogo nie kochałam. Chyba,ze czekoladę,a po czym
poznaję,że ją kocham ? No po tym,ze ją zjadam. Stwierdzam,że nie mogę mu tak
odpowiedzieć,bo wziąłby mnie za idiotkę.
– Wydaję mi się,że każdy poznaję to po czym innym. Udzielam dyplomatycznej odpowiedzi.
– Ja poznałem to po tym,że cholernie za nią tęskniłem,za jej uśmiechem,jej czułym głosem.
Po tym,że jak była przy mnie nie liczył się nikt inny. Po tym,że chciałem zrobić dla niej
wszystko,by była szczęśliwa. Po tym,ze jak nie było jej przy mnie. Czułem się tak,jak gdyby
ktoś wyrwał mi kawałek serca. Mówi przejęty. A ja stwierdzam,że procenty nie opuściły
jeszcze jego organizmu.
– Byliście razem dwa lata i co dalej ? Udaję zaciekawienie. Nie mogę,mu przecież pokazać,ze
mnie to nie interesuję. A o to co go trapi zapytałam,tylko z grzeczności. Nie
podejrzewałam,że zacznie opowiadać mi historię swojego życia.
– Mieliśmy plany. Myślałem,że ona będzie tą jedyną. Wydawało mi się,ze byliśmy szczęśliwi.
Właśnie wydawało mi się. Pewnego dni umówiliśmy się na spotkanie w naszej ulubionej
kawiarni. Ucieszyłem się na jej widok,od razu chciałem ją pocałować. A ona odepchnęła
mnie. Powiedziała,że to co było między nami po prostu się wypaliło i,że pora rozpocząć
nowy etap życia. Wyszła z kawiarni,wybiegłem za nią i zobaczyłem jak obejmuję ja inny.
Jest strasznie wzruszony. Chowa swoją twarz w dłoniach i roni kilka łez. Siadam obok
niego. Na początku robiłam sobie jaja z tej całej sytuacji. A teraz robi mi się go szkoda.
Naprawdę mu na niej zależało. Widać,że bardzo go zraniła.
– Widzisz,może ona nie była tą jedyną,ba skoro si tak zachowała na pewno nią nie była.
– Aleee.. Próbuje powiedzieć. Jednak mu przerywam.
– Wiem,że łatwo powiedzieć. Myślisz,ze ja nie przeżyłam takiego zawodu ? Chyba każdy
przeżył coś takiego. Wiem,że jest ci ciężko. Musisz się jednak z tym pogodzić. Z czasem ból
przeminie. Takie zawody wbrew pozorom wiele nas uczą. Jak to mówiła moja mama
„Trzeba wiele zgniłych jabłek zjeść,by trafić na te najlepsze”. To się sprawdza. Rzadko
kiedy zdarza się,że ta osoba o której myślimy,ze jest naszą drugą połówką. Rzeczywiście nią
jest. Z reguły miłość przychodzi niespodziewanie. A twoją połówką staje się ktoś,kogo
nawet o to nie podejrzewałeś. Myślę sobie tak : Brawo Aśka. Jednak oglądanie filmów
romantycznych i czytanie romansideł na coś się przydało. Trochę mi głupio,ze go
okłamałam,ale musiałam go jakoś pocieszyć. Uśmiecham się do niego.
– Wiesz ,co jest najgorsze? Pyta patrząc na mnie zapłakanymi oczami.
– Co ? Dopytuję.
– To,ze ja od tamtej chwili nie jestem sobą. Na siłę próbuje pokazać,że wszystko jest okej.
Dlatego jestem taki „zabawny”: Słowo zabawny podkreślił nutką ironię
– I irytujesz wszystkich,nawet swoich przyjaciół.
– Wiem,ale nie chcę ich obarczać swoimi problemami.
– Karol jesteś tylko człowiekiem. Każdy ma swoje słabości,nie powinieneś ukrywać,tego co
Cię trapi. To wbrew pozorom nie pomaga. Klepię go po ramieniu
– Dziękuję ulżyło mi. Uśmiecha się do mnie a ja spoglądam na zegarek
– Nie ma za co. Zrobiło się późno muszę iść. Karol Podnosi się z kanapy.
– Odprowadzę Cię. Mówi chwiejąc się na nogach. Chichoczę na ten widok.
– Chyba za daleko nie dojdziesz. Uśmiecham się ironicznie
– Jest ciemno,nie powinnaś wracać sama. Mówi z troską.
– Przestań,przecież mieszkam nie daleko.
– Daj znać jak dojdziesz. Wyciąga swój telefon z kieszeni,wręcza mi go,a ja wpisuję swój
numer.
– Okej to do zobaczenia. Idę w stronę drzwi. On zatrzymuje mnie.
– Dziękuje Asiu. Przytula mnie czule.
– Nie ma za co. Dobranoc. Ubieram płaszczyk i wychodzę z jego mieszkania. Pozory jednak
potrafią mylić. Okazało się,że irytujący Kłos(swoją drogą świetny tancerz). Naprawdę nie jest
taki irytujący. Przybrał po prostu taką maskę,by nie pokazywać swoich problemów,uczuć.
Kurcze on naprawdę musiał ją strasznie kochać. Szkoda mi go. Jak można z dnia na dzień
zostawić faceta z którym było się dwa lata? I po raz kolejny utwierdzam się w tym,ze mam
racje. Miłość,niesie za sobą same kłopoty. Uszczęśliwia człowieka na chwile,by później go
zrujnować. Nie,nie i jeszcze raz nie! Ja nie chcę się zakochać. Po co ?,by potem cierpieć i
stać się zupełnie kimś innym niż teraz jestem. Muszę pomóc Karolowi,dziś mnie po prostu
urzekł. Myślałam,ze tacy faceci,występują tylko w książkach,czy filmach. A tu proszę takie
zaskoczenie. Nie mogę tak tego zostawić,muszę wyciągnąć go z tego całego dołka.
Przystaję na moment i szukam kluczy w torebce. Nagle ktoś podchodzi do mnie i nachalnie
obejmuję mnie od tyłu. Paraliżuje mnie strach,nie mogę nic powiedzieć,a tym bardziej się
ruszyć.


Jest kolejny. Jak obiecałam powrócił pijany Kłos w bardziej rozwiniętej wersji. Hmmm Rozdział wydaje mi się trochę denny. Pewnie dlatego,iż czuje,że moja wena uciekła i nie chce wrócić. Z góry za to przepraszam. No to do następnego(oby lepszego). I oczywiście widzimy się na Sennej gdzie powoli zbliżamy się do końca. Pozdrawiam cieplutko ;*

piątek, 30 sierpnia 2013

 Rozdział IV
Wstałam o 10. Wyszykowałam się i poszłam na trening chłopaków. Zawodnicy jak i cały sztab
przyjęli mnie bardzo dobrze. Chłopcy ciężko trenowali a ja robiłam zdjęcia. Humor mi dopisywał
dopóki Kłos nie zaczął się wydurniać. I te jego wygłupy ( w jego mniemaniu są śmieszne) trwają
już od godziny. Szlak mnie trafia bo nie mogę zrobić dobrych zdjęć. Bo Kłos albo zasłania mi
obiektyw,albo lata po całej sali i rzuca się na chłopaków. Winiar i Wrona oczywiście nie są od niego
lepsi,robią dokładnie to samo.
– Do jasnej cholery! Możecie się uspokoić ? Chcę zrobić kilka porządnych zdjęć.
– I wybuchła! I jadem tryska. Mówi Michał marnie naśladując jakiegoś potwora.
– Jak ja tam zaraz podejdę jak Ci walne,to ci się odechcę! Pokrzykuje na niego.
– Chłopaki wyluzujcie co? Ona ma racje. Mówi Endrju i klepię ich po ramieniu.
– Zobacz! Zobacz.! Omamiła go! Wykrzykuje Kłos
– Zgiń przepadnij maro nieczysta! Akysz! Michał wymachuję rękami patrząc na mnie jak na
idiotkę.
– Przynajmniej on jedyny mnie rozumie! Mówię uśmiechając się do Wrony.
– Przeszedłeś na zła stronę mocy. Kłos poklepuję Andrzeja po ramieniu. Chyli głowę głośno
wzdychając.
– Dobra a teraz róbcie co macie robić. A ja w końcu zrobię kilka dobrych zdjęć. Tylko bez
żartów! Grożę im palcem
– Dobrze pani profesor! Zgodnie odpowiada mi cała trójka. W końcu udaję mi się zrobić kilka
bardzo dobrych zdjęć! Trening się kończy. Karol rzuca się na Zatiego i zaczyna go tarmosić.
Na co on odpowiada:
– Mamy Cię dość Kłos! Wypierdalaj. Kłos ze smutną miną udaję się do szatni,reszta podąża
za nim,tylko Michał nie dotrzymuję im kroku. Podchodzi do mnie.
– Słuchaj Asia,jutro z samego rana przed treningiem musimy jechać do notariusza.
– A byliśmy umówieni na piątek?
– Tak byliśmy,ale są jakieś komplikacje. Sam nie wiem,nie powiedział zbyt wiele przez
telefon. Mówi zakłopotany.
– No dobrze. Uśmiecham się do niego
– Widzimy się na obiedzie ? Pyta czule
– Nie dziś Michaś. Pójdę do domu i trochę odpocznę.
– No dobrze. Mówi zawiedziony,całuje mnie w policzek i idzie w stronę szatni. Pakuję mój
sprzęt do futerałów. Ubieram kurtkę i wychodzę z hali. Od hali do domu mam nie daleko.
Stwierdzam,że pójdę trochę dłuższą drogą przez Park.
– Asia! Asia poczekaj! Słyszę za plecami. Nagle podbiega do mnie Andrzej i otula mnie
ramieniem .
– A ty tu skąd ? Pytam lekko zaskoczona.
– A przyleciałem. Jesteś na nie zła ? Pyta ze smutną miną.
– A mam powód? Pytam z uśmiechem.
– No bo się tak wydurniałem z Kosem. Poniosło nas trochę. I nie poczekałaś na mnie.
– Każdy facet to duże dziecko. Przecież się nie umawialiśmy.
– No tak,ale myślałem.. Mówi z lekkim zakłopotaniem.
– Nie ważne,odprowadzę Cię. Mówi z uśmiechem. I bardzo mocno mnie obejmuje. W Mojej
głowie toczy się burza myśli. Ten facet zawrócił mi w głowie i to bardzo. Ja się chyba
zauroczyłam. Żaden facet tak na mnie nie działał. To zły znak! Zły znak! Czuję,że z tego jak
na razie nie w niego uczucia będą kłopoty... matko a jak się zakocha? To będzie tragedia.
Walczę z myślami. Idziemy w stronę mojego mieszkania. Rozmawiamy śmiejemy się,on
potrafi mnie rozbawić. A ten jego uśmiech-rozpływam się kiedy go widzę. Nie zauważam
nawet kiedy dochodzimy pod moje mieszkanie.
– A może wyjdziemy gdzieś dzisiaj ? Pyta czule.
– Przepraszam Andrzej. Jutro czeka mnie ciężki dzień. Spotkanie u notariusza,trening.
Nadrobimy innym razem,dobrze? Postępuję wbrew sobie. Cholernie chcę iść na to
spotkanie,ale nie mogę po prostu nie mogę.
– No dobrze mówi lekko zawiedziony.
– To cześć. Mówię z uśmiechem. On chwyta mnie za dłoń,kładzie ją na swoim policzku. Jego
zarost pieści moją dłoń. On czule mnie obejmuję i pochyla się w moją stronę.
– Przepraszam. Ja chyba żelazka nie wyłączyłam. Odsuwam się do niego i wbiegam do
mieszkania. Ja się zachowuję jak idiotka...Tak bardzo przestraszyłam się pocałunku.
Wyciągam telefon z torebki i wybieram numer mojej przyjaciółki.
– No cześć blondyneczko,dawno się nie odzywałaś. Opowiadaj co tam ? Mówi czule
– Kaśka! Tragedia jest. Mówię mocno zdenerwowana.
– Co się stało ? Pyta zaniepokojona
– Poznałam faceta.
– I to jest ta cała tragedia? To chyba dobrze,to znaczy,ze z Twoją orientacją wszystko okej.
Mówi chichocząc.
– Kaśka ale ja się chyba zauroczyłam. Mówię zaniepokojona.
– Co w tym złego ? Pyta zdziwiona.
– To ze kolejnym etapem jest zakochanie. A potem miłość.
– Nadal nie rozumiem tej rzekomej tragedii. Lekko ironizuję
– Bo miłość to zawsze kłopoty,to zawsze nieszczęście..Zawsze! Mówię nerwowo
– Nie zawsze. Jeśli to prawdziwa miłość,to nie.
– Skąd mam wiedzieć,że to ta prawdziwa? Pytam z nadzieją,ze za moment mnie oświeci.
– Jeśli nie zaryzykujesz,to się nie dowiesz. No tak świetna rada. Na przyjaciółkę zawsze
można liczyć.
– Matko jeszcze dziś zachowałam się jak idiotka. Mówię zażenowana.
– Co zrobiłaś? Pyta z zaciekawieniem.
– On chciał mnie pocałować,aja uciekłam mówiąc,że żelazka nie wyłączyłam. Mówię
zażenowana
– Czemu ty się zachowujesz jak nastolatka z problemami emocjonalnymi ? Pyta ironizując.
– Kaśka,to wszystko dzieję się za szybko.
– A może tak ma być. Aśka ty się najnormalniej w świecie boisz. Rozgryzła mnie
– trochę.
– Boisz się miłości bo nigdy jej nie zaznałaś. A nasłuchałaś się jakiś durnych historii i
panikujesz.
– A ty zaznałaś ? Pamiętasz jak cierpiałaś po rozstaniu z Pawłem? Próbuję jej dopiec.
– Może,to nie był on. Może to nie była ta prawdziwa miłość,ba na pewno nie była. Nie udaję
mi się. Jak widać Kaśka podchodzi do życia bardziej racjonalnie,niż ja
– Jak uważasz.
– A jak ten Twój wybranek się nazywa ? Pyta z zaciekawieniem.
– Andrzej Wrona.
– Co? Wrona? Ten Andrzej Wrona ? Ty go widziałaś ?ty widziałaś jego mięśnie,jego dołeczki
w policzkach ?
– Widzę je codziennie. Odpowiadam z lekką satysfakcją.
– Ale to nie o to chodzi. Znaczy nie tylko. Wiesz my się po prostu dogadujemy. Mamy
mnóstwo wspólnych zainteresowań,tematów. I strasznie mnie do niego ciągnie.
– Aśka nad czym ty się zastanawiasz?
– Nie wiem.
– Ja Cię nie rozumiem. Przydałby ci się psycholog! Ryzykuj! Wrzeszczy na mnie.
– Tak sądzisz?
– Tak! A teraz kończę,mam klienta.
– A właśnie jak studio?
– Jeszcze stoi. Zadzwonię później. Pa. Odkłada słuchawkę. Nie zdążam odłożyć telefonu a już
dostaję sms-a
Mam nadzieję,że twoje mieszkanie nie spłonęło. Przepraszam,jeśli zrobiłem coś nie tak.
Numer mam od Michała. Nie gniewaj się na niego.
Andrzej. ;)
Odpisuję: Na szczęście,stoi całe,tak jak stało. Dobra,mogę podarować Miśkowi,tą zniewagę. To ja
przepraszam. Do jutra ;).
Kładę telefon na stoliku i idę do kuchni,by przygotować sobie jakiś obiad,a raczej obiadokolacje.

Ach,ta Aśka. Uciekać przed Wronką... Nie ładnie. No to mamy następny. Jakoś mi się nie podoba,ogólnie chyba wena mnie opuściła i nie chce wrócić ;c. No cóż,jest jaki jest..


poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Rozdział III
  • Przepraszam,zapomniałem zabrać kosę z domu. Odpowiada mi z uśmiechem,a ja lekko się czerwienie.
  • Przepraszam. Byłam pewna,ze właśnie dziś zakończy się mój żywot. Głupio się do niego uśmiecham.
  • No cóż,kac morderca nie ma serca. Śmieję się w głos i pstryka mnie w nos.
  • Nie ma,nie ma. A co Cię tu sprowadza? Pytam z ciekawością.
  • Wiesz,szukam telefonu. Nie wiesz gdzie może być ? Pyta zakłopotany i nerwowo czochra swoje włosy.
  • Tak wiem. Zauważam rzekomy zaginiony telefon w kieszeni na jego piersi
  • Tak? To gdzie go zostawiłem ?
  • W kieszeni swojej kurtki. Uśmiecham się do niego chytrze. On staję się malutki,jego zakłopotanie i być może zażenowanie osiąga apogeum.
  • A bo mi chodziło o portfel nie telefon. Mówi unikając kontaktu wzrokowego
  • Dobra Asia,nie będę owijał w bawełnę. Dodaję po chwili.
  • To co Cię tu sprowadza? Podnoszę brew i pytam z jeszcze większym zaciekawieniem.
  • Może poszłabyś ze mną na kawę ? Uśmiecha się do mnie nieśmiało. Dopiero teraz zauważam jego dołeczki w policzkach. Muszę przyznać,są urzekające.
  • A kiedy ?
  • Dzisiaj,może o szóstej? Uśmiecha się do mnie szeroko. Ledwo starczyło mi sił by pójśc z kanapy do drzwi. Tym bardziej nie mam energii by wyjść gdzieś na miasto. Nawet w towarzystwie tak zacnego towarzysza.
  • Wiesz Andrzej. Chyba domyśla się,ze chcę mu odmówić. Znikają jego urokliwe dołeczki w policzkach,a jego oczy stają się takie smutne. Nie mogę mu odmówić
  • Kawa dobrze mi zrobi,to co widzimy się o szóstej? Odpowiadam z uśmiechem. W jego oczach pojawiają się iskierki radości.
  • Będę po Ciebie o za piętnaście szósta. Uśmiecha się do mnie szeroko. I znowu na jego twarzy pojawiają się te cudowne dołeczki.
  • To do zobaczenia. Mówi z uśmiechem i odchodzi. Wchodzę do mieszkania spoglądam na zegarek. Jest 16.30. 16.30!?!?!?!? Matko to ile ja spałam? Ja więcej już nic nie wypiję! NIGDY! W tym momencie odzyskuję siłę. Biegnę do sypialni. Wyciągam z szafy beżową tunikę,czarny sweterek i ciemne,dżinsowe rurki. Niczym strzała biegnę do łazienki. Moja twarz... Ja jej po prostu nie mam. Usiłuję jakoś przywrócić ją do łask. Nakładam korektor i fluid,policzki podkreślam różem. Powieki delikatnie maluję perłowym cieniem. Rzęsy podkreślam tuszem,a usta malinowym błyszczykiem. Włosy czeszę w koka. Ubieram wcześniej wybrany przeze mnie zestaw. Pryskam się moimi ulubionymi perfumami. I wychodzę do salonu. Zamierzam usiąść na kanapie jednak nie zdążam,ponieważ słyszę pukanie do drzwi. Szybko biegnę po torebkę,wkładam do niej telefon i mnóstwo nie potrzebnych rzeczy. Chwytam ją w dłoń i śpieszę do przedpokoju. Ubieram swój brązowy płaszcz,beżową czapkę,rękawiczki i ciemno brązowe kozaki. wychodzę z mieszkania.
  • Pięknie wyglądasz, mówi i nieśmiało całuje mnie w policzek. Pewnie przeżył szok. Widział mnie przecież bez makijażu,na totalnym kacu.
  • Dziękuję. To co idziemy? Zamykam drzwi. Wychodzimy na zewnątrz Pogoda jest paskudna. Nic dziwnego,w końcu jest marzec. Roztopy i jedna wielka chlapa na dworze... Warunki atmosferyczne,psują mi humor. Jednak gdy spoglądam na tego wielkiego ptaka idącego obok mnie,zapominam o pogodzie,o całym bożym świecie zapominam.
  • Pojedziemy samochodem. Nie będziemy szli taki kawał w taką pogodę. Wskazuję na czarne audi zaparkowane kilka metrów dalej. Bierze mnie pod ramię i po chwili wsiadamy do samochodu. Jestem trochę onieśmielona jego obecnością. Włącza muzykę. Słyszę jedną z moich ulubionych piosenek Listopad-Wszyscy śnięci. Nie spodziewałam się po nim,że może znać tę kapelę. Ma już pierwszy plus na swoim koncie.
  • Skąd ty ich znasz? Pytam lekko zszokowana
  • Dostałem kiedyś ich płytę. Świetny zespół,a ten kawałek jest moim ulubionym.
  • Moim też! Wykrzykuję uradowana.
  • Żartujesz? Nie podejrzewałem,że słuchasz takiej muzyki. Mówi zaskoczony.
  • To,ze jestem blondynką nie znaczy,ze nie słucham rocka. Mówię lekko oburzona.
  • A czy ja coś takiego powiedziałem ? Nie! Po prostu myślałem,ze wolisz łagodniejsze gatunki. Spogląda na mnie i podnosi brew.
  • Na drogę się patrz! No dobrze,dobrze. Przepraszam,ze się uniosłam. Uśmiecham się . Zatrzymujemy się na parkingu.
  • Jesteśmy. Mówi z uśmiechem. Wyciąga kluczyki. A ja usiłuję wyjść z samochodu.
  • Poczekaj! Pokrzykuję a mnie wychodzi z samochodu i otwiera mi drzwi. Wchodzimy do kawiarni. Wnętrze jest bardzo przytulne,siadamy przy jednym ze stolików.
  • Czego się napijesz ? Pyta z uśmiechem.
  • Latte macchiato.
  • A może czegoś z rumem? Uśmiecha się do mnie chytrze.
  • Nie dziękuję! Warczę na niego. Podchodzi i zamawia nam napoję. Wraca do stolika i siada naprzeciwko mnie.
  • Już się tak nie denerwuj. Wpatruje się we mnie tymi swoimi wielkimi oczyskami i uśmiecha się.
  • Andrzej ja powinnam Cię przeprosić za wczoraj. Nie pamiętam zbyt wiele. Jednak jestem pewna,że zachowywałam się głupio.
  • Jak to nie pamiętasz? Zarzekałaś się,ze będziesz wszystko pamiętać. Mówi zdenerwowany. Co ja zrobiłam? Co ja zrobiłam? Matko nic nie pamiętam! No tak już wszystko jasne! Nie zaprosił mnie na kawę bez powodu. Musiało się coś zdarzyć między nami.
  • Nie pamiętam. Nic nie pamiętam. Nerwowo stukam palcami w stolik.
  • A szkoda. Bo byłaś taka zabawna. Kilka razy mówiłaś,ze jesteś porządna. I powiedziałaś,ze jestem fajny. Śmieje się w głos. O matko! Wzdycham z ulgą. W mojej głowie już zaczęły tworzyć się nie stworzone historie a on po prostu zażartował
  • Wcale nie jesteś fajny! Przestraszyłeś mnie! Pokrzykuję na niego. Kelnerka przynosi nam zamówione napoje.
  • Przepraszam. Czule głaszcze mnie po dłoni. Nie potrafię długo się na niego gniewać.
Zaczynamy rozmawiać. Po chwili okazuję się,że łączy nas wiele rzeczy. Nie tylko słuchamy
tej samej muzyki,ale czytamy te same książki,mamy podobne zainteresowania. On
opowiada mi o sobie,a ja mu o sobie. Żartujemy,śmiejemy się. Czas mija nam bardzo
szybko. W pewnym momencie kelnerka Informuję nas,że już zamykają i grzecznie prosi o
opuszczenie lokalu. Spełniamy jej prośbę i wychodzimy z owej kawiarni. Andrzej odwozi
mnie do domu. Kiedy jesteśmy na miejscu,wysiada z samochodu i otwiera mi drzwi. Kurcze
nie dość,ze jest sympatyczny,przystojny,dogadujemy się tak dobrze. To na dodatek jest
jeszcze dżentelmenem.

  • Dziękuję za miły wieczór. Mówi z uśmiechem.
  • Miałeś rację. Kawa dobrze mi zrobiła. Uśmiecham się do niego.
  • To bardzo się cieszę. Uśmiecha się jeszcze szerzej i poprawia moją czapkę.
  • No to do zobaczenia jutro w pracy.
  • Już jutro zaczynasz? Pyta lekko zaskoczony?
  • Tak. Odpowiadam szczerząc się do niego.
  • To świetnie! . Wykrzykuje radośnie.
  • A teraz leć już bo mi tu zamarzniesz. Mówi z uśmiechem i poprawia mi szalik.
  • To do jutra. Odchodzę w stronę drzwi. On chwyta mnie za dłoń i pociąga do siebie.
Do zobaczenia. Mówi i zbliża się do mnie. Czule całuje mój policzek,a jego zarost delikatnie mnie łaskocze. Uśmiecham się do niego. 
On wsiada do samochodu i odjeżdża. A ja wchodzę do mieszkania. Odkładam swoje wierzchnie ubranie i torebkę. Siadam na fotelu. Nawet na moment nie potrafię przestać o nim myśleć! Nie wiem co on ma takiego w sobie. Cały czas słyszę jego czuły głos. Widzę jego uśmiech i te rozkoszne dołeczki w policzkach. Nie mogę,po prostu nie potrafię przestać o nim myśleć. On mnie po prostu omotał. Oj Aśka,nic dobrego z tego nie będzie. Mówię w myślach.





Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam za opóżnienie. Nowość miała się tu pojawić w tamtym tygodniu. Postaram się nie robić takich długich przerw między rozdziałami. 

PS. MAM WIELKĄ PROŚBĘ, ABY KTO JESZCZE TEGO NIE ZROBIŁ WPISAŁ SIĘ DO ZAKŁADKI INFORMOWANI, BO OD NASTEPNEGO POSTA INFORMUJĘ TYLKO TE OSOBY, KTÓRE SĄ TAM WPISANE.

SENNA-RZECZYWISTOSC

wtorek, 6 sierpnia 2013

   Rozdział II


Od niespodziewanej wizyty Michała minęło półtorej miesiąca. Od tego czasu wiele się zmieniło. Kilkanaście razy byłam już w Bełchatowie. Poznałam Dagmarę,żonę Michała. Swoją drogą to cudowna kobieta,podziwiam ją,że wytrzymuję z Michałem i znosi jego fanaberie. Oj on potrafi zaleźć za skórę. I Oliviera mojego bratanka. Cudowny sześciolatek. Wygląda zupełnie jak ja w dzieciństwie. Podczas moich wizyt w Bełchatowie,zbliżyliśmy się do siebie z Michałem. Pojechaliśmy do Koronowa pod Bydgoszczą. Michał pokazał mi dom jego ojca,znaczy naszego ojca,który zapisał nam w testamencie. U notariusza byliśmy już kilka razy,ale nadal nic nie załatwiliśmy. Bo pieniędzmi łatwo się podzielimy. Jednak co mamy zrobić z domem ? Michał w przyszłym sezonie będzie grał w Rosji i tam się przeprowadza. Ja nie chcę zamieszkać w Bydgoszczy,a poza tym czuję,ze nie mam do tego prawa. Na początku nie chciałam w ogóle tych pieniędzy,domu. Czułam,ze mi się to nie należy Jednak Michał wytłumaczył mi,że to wola naszego ojca,że on chciał mi tym wynagrodzić jego nieobecność w moim życiu. Zresztą sam pisał o tym w liście. Wracając do tematu odziedziczonego domu. Michał zaproponował by go sprzedać i podzielić się pieniędzmi. Nie mogę się na to zgodzić. To jego rodzinny dom,tu się wychował. Nie mogłabym tak po prostu go sprzedać. Michał,swoją drogą to dziwne,ale nie potrafię mówić o nim brat,nie potrafię nazwać go braciszkiem. Z czasem to się pewnie zmieni. Wracając do tematu. Michał,bardzo stara się by nasze relacje były wręcz wzorowe. Często odwiedza mnie w Krakowie. A kiedy ja przybywam do Bełchatowa,to on za żadne skarby nie chcę,bym jechała do domu. Pewnie boi się,że znowu mnie straci. Pewnego pięknego dnia,zadzwonił do mnie :
Cześć Dżoasiu. Słuchaj trzeba w końcu definitywnie załatwić,te sprawy spadkowe. Jak wiesz,to długo trwały proces. Dlatego wynająłem ci mieszkanie w Bełchatowie. Fotograf Skry złamał nogę i nie może wykonywać swojej pracy. Już się pewnie domyśliłaś,ze załatwiłem ci też pracę. Tak by Ci się w Bełchatowie nie nudziło. Przechodzę do meritum. Pozałatwiaj swoje sprawy. Zostaw swoje studio po opieką współpracowników,pakuj się . Bez dyskusji. No to za dwa dni jestem po Ciebie. A teraz lecę na trening. To cześć
I co ja miałam zrobić ? Nie mogłam mu się przeciwstawić,bo i tak postawiłby na swoim. Pewnie siłą wywiózł by mnie do Bełchatowa. Pozałatwiałam swoje sprawy. Studio zostawiłam po opieką Szymona i Kasi. Spakowałam swoje rzeczy i sprzęt fotograficzny i grzecznie czekałam na przyjazd Miśka. Tak o to już tydzień jestem w Bełchatowie. Właśnie skończyłam się wypakowywać w moim nowym czteropokojowym mieszkaniu z wielkim balkonem. Sama nie wiem ile tu zostanę. Nie mam pojęcia kiedy w końcu uporamy się z tym spadkiem. I kiedy mój poprzednik wróci do pracy. Może za kilka tygodni,miesiąc,może dwa,trzy. Zmęczona wypakowywaniem ogromnej ilości ubrań,sprzętu fotograficznego itd. Kładę się na kanapie z moją mp-4 w dłoni. Wkładam słuchawki w uszy,zamykam oczy i wsłuchuję się w dźwięk moich ulubionych piosenek. Mimo,ze głośno słucham muzyki,nagle słyszę odgłos tłukącego się szkła. Zrywam się z kanapy i biegnę w stronę zasłyszanego dźwięku
  • Kurwa!. Słyszę dobrze znany mi głos. Wbiegam do kuchni.
  • Winiar! Co ty tu robisz? Czemu tłuczesz mi naczynia? Jak tu wlazłeś ? Pytam zdenerwowana.
  • Zbieram szkło. To przez przypadek. Nie zamknęłaś drzwi,jak zwykle zresztą. Mówi z ironicznym uśmiechem. Na blacie kuchennym zauważam jakieś miski,blaszki przykryte folią aluminiową oraz niezliczoną ilość soków i alkoholu: piwa,wódki i moich ulubionych drinków Sobieskich.
  • Co to ? Pytam zdziwiona,wskazując palcem na blat.
  • Alkohol. Patrzy na mnie,jak na jakiegoś ćwierć Inteligenta.
  • Po co go aż tyle? Pytam z wielkim zdziwieniem 
  • Parapetówkę robię. Odpowiada z uśmiechem i wyrzuca resztki szkła do kosza.
  • Parapetówkę w moim domu ? Po co ci tyle alko i żarcia ? Ja ty nikogo nie znam,oprócz ciebie i Dagi.
  • Bo zaprosiłem gości. Kolegów z klubu. Wiesz musisz ich poznać,żeby lepiej ci się pracowało. Wyładowuje jedzenie na półmiski.
  • Czy ja cie o to prosiłam ? A co Dagmara na to ? Oli jest chory nie powinieneś jej pomagać ?
  • Nie nie prosiłaś. Daga poparła mój pomysł. Dała mi wyjściowe,przygotowała jedzenie. Powiedziała,ze musisz kogoś poznać bo teraz jesteś takim forever alone'm. Mówi ironicznie i zanosi półmiski do salonu.
  • Boże Winiar jak ja Cię nienawidzę! Warczę na niego.
  • Też cię kocham. Rusz się i pomóż mi z tym. Uśmiecham się do niego chwytam za butelki z piwem by schować je do lodówki. Otwieram lodówkę. I co widzę ? Ogromną ilość. piwa,ogromną! No są jeszcze jajka i nie nadający się do spożycia ser. Podnoszę brew i patrzę na niego znacząco.
  • Mamy dwa dni wolnego. Możemy zaszaleć. Pukam się palcem w czoło. Uśmiecha się do mnie,zanosi ostatni półmisek do salonu. Zanoszę kubki,talerze i sztućce na stół. Michał stoi przy wieży i wybiera odpowiednią muzykę na daną okazję. Po chwili z głośników wydobywa się skoczna melodia „ Mówię ci helloł,a potem goodbye. Na wszystko jest czas na deszcz i na słońce”. Boże czego on słucha.. Jakiegoś disco, no ale muszę przyznać,że co jak co ale przy tym najlepiej się bawi. Nagle słyszę dzwonek do drzwi.
  • To do mnie. Mówi i idzie do drzwi podrygując w rytm muzyki.
  • No chyba nie do mnie. Warczę pod nosem.
  • Siemanko! No czujcie się jak w domu! Wykrzykuję radośnie. Po chwili wchodzi do pokoju trzymając w dłoniach kilka butelek,zawierających napoje wyskokowe. Za nim,do salonu wchodzi kilku mężczyzn,których od razu rozpoznaję. Kłos,Wlazły,Wrona,Zatorski stoją w moim salonie i szczerzą się do mnie. Witają się ze mną. Proszę aby zajęli miejsca przy stole i częstowali się żarełkiem.
  • Jak to możliwe,ze ty jesteś jego siostrą ? Przecież ty jesteś ładna. Pyta Kłos lekko zdziwiony.
  • Sama nie wie... Próbuje powiedzieć,ale Michał mi przerywa.
  • Też jestem ładny. Mówi oburzony.
  • Ja nie wiem co te Twoje fanki w Tobie widzą. Odpowiada Wlazły z przekąsem.
  • Jakby wiedziały,jaki jest głupi to by im przeszło. Odpowiadam ironicznie.
  • Już ją lubię! Wykrzykuję Wlazły.
  • Strzelam potencjalnego focha. Nie odzywam się do ciebie. Michał grozi mi palcem.
  • Jakoś się tym nie przejmuję. Uśmiecham się do niego chytrze. Wszyscy rozmawiamy,śmiejemy się i wypijamy dużą ilość alkoholu. Po chwili z głośników wydobywa się znana melodia. A wszyscy obecni w salonie wykrzykują. „Ja uwielbiam ją!” Kłos porywa mnie do tańca. Muszę przyznać,ze bardzo dobrze tańczy. Ma takie kocie ruchy. W pewnym momencie podwija koszulkę,matko ale on ma kaloryfer. Siadam przy stole wypijam jeszcze kilka drinków. Czuję,że mam ochotę na papierosa. Idę chwiejnie w stronę parapetu wyciągam z paczki papierosa i idę na balkon. Opieram się o barierkę.
  • Może zapalniczkę?Słyszę donośny,męski głos. Z ciemności wyłania się wysoki mężczyzna.
  • O Wronka a ty tu skąd ? Przyleciałeś ? Mówię chichocząc. On uśmiecha się szeroko i odpala mi papierosa.
  • Ale ty masz bajcepsy. Dźgam go palcem w przed ramię.
  • Pakowałem trochę. Odpowiada ze śmiechem .
  • A tak w ogóle Asia jestem. Opieram się całą sobą o barierkę. Czuję,ze alkohol opętał moje ciało. Śmieję się w głos,a po chwili podchodzi do mnie i podtrzymuje mnie.
  • Wiem,poznaliśmy się jakieś trzy godziny temu.
  • A no tak. Zaciągam się,po chwili jednak wyrzucam papierosa za barierkę.
  • A mama mówiła nie pij Aśka. Wale się płaską dłonią w głowę
  • Przestań. Jutro i tak głowa ci będzie pękać. Przytrzymuję moją rękę i spogląda mi prosto w oczy. Lekko zamglonym wzrokiem zauważam,że on ma cudowne,wielkie niebieskie oczy. I ten jego uśmiech i zarost. A do tego jest całkiem sympatyczny. Alkohol dodaję mi odwagi,zbliżam się do niego.
  • Ale ty masz oczyska. Spoglądam w jego oczy przekręcając głowę na bok.
  • Ty masz ładniejsze. Robi dokładnie to samo co ja. Czuję się przy nim jak krasnoludek. Zawsze myślałam,że jestem wysoka. Metr osiemdziesiąt jak na kobietę,to dużo. Jednak on jest dużo,dużo wyższy.
  • Może powinnaś się położyć ? Pyta z troską.
  • Masz rację. Odpowiadam i idę w stronę drzwi. A raczej usiłuję iść,kołysząc się na nogach.
  • Pomogę ci. Podtrzymuje mnie od tyłu i wprowadza do mieszkania.
  • Ty sobie nie myśl,że ja jakaś pierwsza lepsza jestem. Ja jestem porządna. Trochę zaniemogłam,ale jutro będę wszystko pamiętać. Mówię podążając do mojej sypialni.
  • Nawet bym tak o tobie nie pomyślał. Mówi stanowczo. Mijamy moich gości. Wszyscy bawią się w salonie,nie wszyscy. Zati poległ na polu bitwy-zasnął na kanapie.
  • Dobra idę spać! Dziękuję dobranoc. A wy tu bujajta się. Na moje słowa wszyscy zaczynają skandować na moją cześć,ale fajnie się czuję,niczym jakaś gwiazda. Do Andrzeja podlatuję Michał,coś mu szepcę na ucho,jednak nie zdołałam usłyszeć co. Wchodzimy do mojej sypialni. Andrzej kładzie mnie na łóżku. Nie udolnie próbuję przykryć się kołdrą.
  • A może najpierw się rozbierzesz? Pyta podnosząc brew.
  • Wiesz Andrzej,ja wiem,ze jestem fajna. Spoglądam na niego i głupio się uśmiecham.
  • No jesteś,jesteś.. śmieję się pod nosem i lekko się czerwieni.
  • Ale mówiłam Ci,ze ja jestem porządna! Wykrzykuję na niego.
  • Wiem.! Odkrzyknął mi. Przykrył mnie kołdrą i nachylił się nade mną .
  • Dobranoc Asiu. Uśmiechnął się czule.
  • Fajny jesteś,wiesz?Dobranoc. Bełkoczę.W ramach odpowiedzi słyszę tylko jego śmiech. Wychodzi z mojej sypialni.
  • Kapitanie! zatańcz ze mną jeszcze raz. Słyszę głos Kłosa,zza drzwi. Nieumiejętnie nuci fragment piosenki Edyty Bartoszewicz Moje ciało staje się bezwładne,alkohol całkowicie ubezwłasnowolnia moje ciało. Zamykam oczy i zasypiam.

Otworzyłam oczy. Światło raziło mnie niemiłosiernie. Myślałam,ze moja głowa za moment mi eksploduje. Suszyło mnie tak,jak gdybym 2 tygodnie spędziła na pustyni,bez jakiegokolwiek napoju. Szybko zerwałam się z łóżka i pobiegłam do kuchni. To istny cud! Na blacie kuchennym stała cała butelka wody mineralnej,zimnej na dodatek. Jednym łykiem wypiłam praktycznie całą zawartość butelki. Odłożyłam ją na blat i zauważyłam małą karteczkę. Chwyciłam ją,mrugnęłam kilka razy oczami,by unormować mój wzrok.

I ja niby nie jestem kochanym,starszym braciszkiem ? Wszystkich gości odprowadziłem do domu. (Zati nie dał rady sam iść. Zanieśliśmy go z Andrzejem do domu) Posprzątałem mieszkanie. Naszykowałem ci zimną wodę i tabletki. Rachunek wyślę pocztą.
PS. Miłego umierania. (Zimna kąpiel powinna pomóc. Polecam. Michał Winiarski)
Twój braciszek ;)

Pomyślałam,że powinnam zrobić w swoim salonie ołtarzyk na jego cześć. Szybko sięgnęłam tabletki,które leżały na talerzyku i popiłam je resztką wody. Rozejrzałam się po mieszkaniu. Nie wiem od kogo Michał uczył się sztuki sprzątania. Miałam wrażenie,że sprawiła mi wizytę perfekcyjna Pani domu-mieszkanie po prostu lśniło. Poszłam do łazienki, spojrzałam w lustro. Włosy wyglądały tak jak gdyby potargał je ostry wiatr. A z rozmazanym makijażem na twarzy wyglądałam jak panda. I to nie taka pospolita,słodka panda. A Jakiś mutant owego gatunku. Postanowiłam skorzystać z rady Michała i wzięłam zimny prysznic. Brrr! To było okropne,ale orzeźwiające. Wysuszyłam włosy,ubrałam jakąś dużo,za dużą koszulkę i leginsy. I poszłam w stronę salonu . Rozłożyłam się na kanapie jak jakaś królowa. Nie miałam nawet siły by pójść po mp4. I tak sobie leżę,w moim organizmie nie ma krzty energii. Jest nie zdolny do normalnego funkcjonowania. Stwierdzam,że koniec mojej egzystencji zbliża się nie ubłagalnie. Cóż mogę zrobić ? Nic postanawiam sobie,że po prostu poczekam na kobietę w czarnym stroju z kosą w dłoni. Nagle słyszę jakiś łomot.. Jest to pewnie normalne pukanie do drzwi,ale dziś moje bębenki są bardzo wyczulone. Odczuwają każdy dźwięk bardzo intensywnie. Nie wiem jakim cudem,wstaję z kanapy. Jestem pewna,ze zaraz spełni się moje przeznaczenie. Otwieram drzwi a moim oczom ukazuję się on.
  • Przystojna ta śmierć. O ja idiotka! Powiedziałam to na głos!


     No i jest dwójeczka. Coś się zaczyna dziać. Swoją drogą,ja chcę aby śmierć tak wyglądała !;) 
    Następny pod koniec tego,albo na początku przyszłego tygodnia ;) Dziękuję za wszystkie komentarze i do następnego ;) A Zapraszamy też tu: SENNA!

sobota, 3 sierpnia 2013

Rozdział I

Wzięłam list i z samego rana poszłam do siostry mojej mamy. Wręczyłam jej list, przeczytała go.
  • Wiedziałam, że to się kiedyś wyda. Powiedziała po przeczytaniu listu.
  • Więc to prawda? Zapytałam zszokowana
  • Widzisz Asiu. Twoja mama bardzo kochała Zbyszka. Mówiła spokojnym tonem głosu
  • Dlatego mnie okłamywała? Spytałam lekko rozczarowana.
  • Ona po prostu nie wyobrażała sobie życia bez niego.
  • Ciociu! Co to ma do tego, że mnie okłamywała !? Spytałam lekko zdenerwowana
  • Twoja mama chciała oszczędzić Ci cierpienia. Nie chciała, żebyś cierpiała z tego powodu, że twój ojciec ma inną rodzinę. A ty widujesz go tylko od Święta. Myślała, że będzie lepiej, jeśli powie ci, że on zmarł przed twoim urodzeniem. Sądziła, że pogodzisz się ze stratą ojca. Sama wiesz, że robiła wszystko, żeby Ci go nie brakowało. Czule pogłaskała mnie po policzku
  • Ciociu, ale przecież on mnie szukał. Wskazałam na kartkę. Po moim policzku spłynęła łza. Szukał, chciał się z tobą skontaktować, ale Beata mu nie pozwalała. Od początku jej odradzałam, te kłamstwo. Wiedziałam, że on cię w końcu znajdzie. Jeśli nie on to jego syn. Po jej minie widziałam , że czuję się winna.
  • Właśnie Michał! Ja muszę go przeprosić. Dziękuję ciociu. Zerwałam się z krzesła i wybiegłam z mieszkania. I tak chodzę bez celu po Krakowie. Rozmyślam o tym wszystkim.
  • To prawda. Michał Winiarski jest moim bratem. Tysiące, ba miliony dziewczyn marzyłoby o tym, by być na moim miejscu. A ja nie mam pojęcia czy mam się cieszyć czy płakać. Okazało się, że miałam ojca, że mam brata, że mam rodzinę. Powinnam się cieszyć, ale gdy sobie pomyślę, że moja mama oszukiwała mnie przez całe życie po prostu cała się gotuję. Zabrała mi ojca, choć on chciał być przy mnie. Przecież wiedziała, że mi go brakowało. Jednak powinnam ją zrozumieć. Chciała dobrze, zawsze chciała dla mnie dobrze. Dzięki niej osiągnęłam to wszystko. Jednak zabrała mi ojca, brata. Właśnie brata muszę iść do domu, znaleźć jakieś namiary na Michała. I najnormalniej w świecie go przeprosić. Poprawiam czapkę i pędem ruszam w stronę mojego mieszkania. Po kilku minutach jestem już na miejscu . Otwieram drzwi, wchodzę na klatkę schodową i ruszam w stronę swojego mieszkania. Zauważam go pod drzwiami swojego mieszkania.
  • Czekałem na Ciebie. Mówi czule.
  • A to ty. Znaczy Pan. Znaczy... Bo ja w sumie nie wiem jak ciebie mówić. Mówię zakłopotana. Widząc moją reakcje, śmieję się w głos.
  • Michał jestem, twój brat. Wyciąga prawą rękę w moją stronę.
  • Asia. Uśmiecham się i witam się z nim.
  • Widzisz przepraszam, za wczoraj. Przepraszam, za to jak cię potraktowałam. Nie jestem taka. Mówię nie pewnie i chowam dłonie za plecy niczym mała dziewczynka.
  • Spokojnie rozumiem. W końcu nie codziennie dowiadujesz się, że masz trzydziestoletniego brata. Uśmiecha się szeroko i zdejmuję mi czapkę z głowy.
  • Fajna czapka. Dodaję i ubiera ją na swoją głowę.
  • Właśnie jak się miałam nie wkurzyć. Tym bardziej, że ty zachowywałeś się tak jak gdyby nic się nie stało.
  • Widzisz ja dowiedziałem się o tym 3 miesiące temu. Na początku, też nie było to dla mnie łatwe. Jednak z czasem pogodziłem się z tym. Oswoiłem się z myślą, że mam siostrę. Jako jedynak zawsze marzyłem by mieć młodszą siostrę. I bronić ją przed złem tego Świata. Opiera dłonie na swoich biodrach. W takiej pozycji, z moją futrzaną czapką na głowię wygląda dość komicznie.
  • No dobrze rozumiem. A przynajmniej się staram. Odpowiadam z lekkim uśmiechem.
  • Może zaprosisz mnie na jakąś herbatę? Zmarzłem trochę czekając na Ciebie. Zimno tu na tej klatce. Pociera dłońmi o spodnie.
  • Już, już. Wyciągam kluczę z torebki i otwieram drzwi.- Zapraszam dodaję po chwili.
Wchodzimy do mieszkania. Swoje wierzchnie ubrania zostawiamy na wieszaku w
korytarzu.
  • Zapraszam. Mówię wskazując palcem w stronę salonu. On wykonuję moje polecenie a ja idę do kuchni, aby zrobić herbatę.
  • Ładnie się urządziłaś.
  • Dziękuję. Jaką chcesz? Zwykłą, zieloną, owocową ?
  • Dobrą. Chyba dał mi do zrozumienia, że jako brat zawsze służy pomocą. Wybieram więc swoją ulubioną herbatę. Zieloną z hibiskusem. Zalewam ją wrzątkiem i niosę kubki do pokoju.
  • Oj cukru zapomniałam. Mówię lekko zakłopotana.
  • Spokojnie, ja nie słodzę. Mówi z uśmiechem.
  • Zupełnie jak ja. Uśmiecham się lekko. Stawiam herbatę na stole i siadam na fotelu naprzeciwko niego. Zapada niezręczna cisza. Oboje obserwujemy się bacznie.
  • Wiesz, musimy załatwić sprawy spadkowe. Mówi nie pewnie.
  • Dobrze. Powiesz mi tylko co i jak.
  • Tylko wiesz, ja mam treningi. A dni wolnych nie mam zbyt wiele. A jeśli je mam.
  • To pewnie chcesz je spędzić z żoną i synkiem. Przerywam mu, lekko się uśmiechając.
  • Widzisz jak ty mnie rozumiesz. Uśmiecha się lekko.
  • Dlatego chciałbym, żeby przyjechała do Bełchatowa na kilka dni. Umówię nas na wizytę do notariusza a przy okazji poznasz moją rodzinę.
  • No dobrze. Pozałatwiam swoje sprawy i przyjadę. Odpowiadam i znowu zapada niezręczna cisza. Przyglądam mu się bacznie, wpatruję się w te wielkie oczy. Stwierdzam, że jesteśmy podobni. Mamy takie same oczy, taki sam uśmiech.
  • No dobra. To opowiadaj co u ciebie? W końcu nie widzieliśmy się dwadzieścia cztery lata.

Mówi z uśmiechem, chuchając na herbatę, aby wystygła. Atmosfera się rozluźnia.
Opowiadam mu o sobie, a on mi o sobie. Oboje stwierdzamy, że wiele nas łączy i że jesteśmy podobni. Wypijamy hektolitry herbaty. Śmiejemy się, rozmawiamy. My po prostu się poznajemy.


Tadam oto mamy I rozdział. Kurde sama chciałabym mieć takiego brata jak Michał ;) 
Następny pojawi się jakoś na początku tygodnia i dodam, że bardzo mi się podoba :D Pozdrawiam i do następnego ;]


czwartek, 25 lipca 2013

Prolog.

Kolejny męczący dzień w pracy. Jest styczeń,zaczął się sezon studniówkowy. Od kilku tygodni weekendy razem ze współpracownikami spędzam na studniówkach. A w tygodniu praca mija przeróbkach zdjęć zrobionych na owych imprezach .Wchodzę właśnie do mojego mieszkania. Rzucam torebkę w kąt i rozkładam się na kanapie. Rozmyślam nad pytaniem mojej wspólniczki, a zarazem najlepszej przyjaciółki . 'Jesteś taka szczęśliwa? Naprawdę niczego Ci w życiu nie brakuje?' Tak się nad tym zastanawiam. Mimo,że wychowałam się bez ojca,to miałam szczęśliwe dzieciństwo. Mama ciężko pracowała,by zapewnić mi to czego tylko zapragnę. Zawsze wspierała mnie w realizowaniu moich marzeń. I tak skończyłam wszystkie szkoły,potem studium fotograficzne. Wygrałam kilka ogólnokrajowych i międzynarodowych konkursów. Poznałam Kasie i Szymona,założyliśmy razem studio fotograficzne. Dorobiłam się swojego mieszkania i samochodu. Czego mi może w życiu brakować ? Fakt czasem doskwiera mi samotność. Oczywiście w moim życiu było kilku facetów dokładnie dwóch. Jednak to nie było nic poważnego. Nauczyłam się,ze każda,ale to każda relacja z jakimkolwiek mężczyzną. Niesie za sobą kłopoty. A jeśli między dwojgiem zainteresowanych. Pojawi się tak silne uczucie,jak miłość – to musi być po prostu jakaś porażka. A może ja po prostu nie spotkałam jeszcze tego odpowiedniego? Hmmm lub po prostu nie dorosłam do miłości. Nagle moje przemyślenia przerywa dzwonek do drzwi. Zastanawiam się kto to może być. Leniwie podnoszę się z kanapy i idę w stronę drzwi. Otwieram je. Zauważam wielkie niebieskie oczęta,przyglądam się bacznie jego posiadaczowi. Jest to wysoki,dobrze zbudowany mężczyzna o czarnych włosach. Analizuję go przez chwilę i stwierdzam,ze go znam. Może nie osobiście,ale go znam. Zresztą jak każdy fan siatkówki nawet sezonowy.
  • Pan Winiarski ? Co Pan tu robi? Czym mogę służyć ? Pytam lekko zdziwiona. On nic nie odpowiada. Wpatruję się tylko we mnie z lekko speszoną miną.
  • Czyżby moi przyjaciele zrobili mi jakiś durny żart? Uśmiecha się do mnie usiłuje coś powiedzieć jednak mu przerywam.
  • A może słyszał Pan o naszym studiu i chcę się pan umówić na sesję? Mówię nie skromne. On bezradnie drapię się po głowie,chyba widzi,że mnie nie przegada. Wręcza mi kopertę. Patrzę na kopertę z wielkim zdziwieniem. Zapraszam go do środka. Siadam na kanapie. Wyciągam z koperty list i zaczynam go czytać.
    Michale!
Jeśli czytasz ten list,to znaczy,ze nie ma mnie wśród was. Na odczytaniu testamentu dowiedziałeś się pewnie,że nie jesteś jedynym spadkobiercą. Ta wiadomość musiała być dla ciebie bardzo szokująca. Dlatego postanowiłem napisać ten list i wszystko Ci wyjaśnić. Kiedy miałeś pięć lat,nasze małżeństwo przechodziło poważny kryzys. Znikałem wtedy na całe noce,przeważnie spędzałem je w barze. Pewnego wieczoru poznałem Beatę. Jej duże zielone oczy mnie zahipnotyzowały. A jej osobowość i ona omamiły mnie. Mieliśmy romans. Beata nalegała,abym odszedł od twojej matki,abym was zostawił. Wtedy zrozumiałem,że jesteście dla mnie wszystkim,że tylko was kocham. Zakończyłem mój burzliwy związek z Beatą. Twoja mama mi wybaczyła i wiedliśmy szczęśliwe spokojne życie. Do czasu. Pewnego dnia Beata zjawiła się u progu naszego domu i oznajmiła,ze jest w ciąży. Powiedziałem,że będę płacił alimenty na dziecko. Jednak ona odmówiła. Twierdziła,ze mnie kocha i nie chcę abym był tylko niedzielnym tatusiem dla jej dziecka. Po kilku miesiącach Beata wysłała mi list a w nim zdjęcia mojej córeczki Asi. Nadała jej swoje nazwisko. Przez wiele lat usiłowałem przekonać ją aby pozwoliła mi uznać Asię,jednak ona się nie zgadzała. Próbowałem nawet spotkać się z moją córką,ale Beata skutecznie mi to uniemożliwiała. Wysyłała mi tylko jej zdjęcia co jakiś czas. Przepraszam,że nie miałem odwagi powiedzieć Ci tego wcześniej. Proszę abyś odnalazł swoją siostre. Nazywa się Joanna Tomczyk,mieszka w Krakowie i z tego co wiem jest fotografem. Proszę Cię,abyś podzielił się z nią majątkiem. Nie mogłem być dla niej ojcem za życia przynajmniej teraz spróbuję jej to zrekompensować. Proszę nie strać z nią kontaktu. Jesteście rodzeństwem,ja nie potrafiłem jej odzyskać,mam nadzieję,że tobie się to uda. Mam nadzieję,że oboje mnie zrozumiecie. Przepraszam,nie umiałem tego ładniej obrać w słowa. Przeproś ode mnie Asię,że nie mogłem przy niej być. Nie mogłem jej przytulić,pocałować,utulić do snu,że nie było mnie przy niej kiedy była chora,,że mogłem być na jej szkolnych występach. Naprawdę chciałem... Żegnajcie.
Kochający tata.
Kiedy przeczytałam te słowa,zaczęły mi się trząść ręce. Wybucham nerwowym śmiechem.
  • Co ? Co to ma znaczyć ? Jakieś mamy Cię !? Wykrzykuję i spoglądam w jego stronę.
  • Jestem Twoim bratem. Mówi nadzwyczaj spokojnie.
  • Co ty gadasz? Co Pan gada?
  • Po polsku nie rozumiesz? No dobra. Aj em jor brader Dżoana. Odpowiada ze śmiechem. Poziom jego angielskiego wynosi mniej niż zero;.
  • Jakim bratem ty nie normalny jesteś ? Mój ojciec nie żyje. Nerwowo chodzę z kąta w kąt. I ściskam kartkę w dłoni.
  • Przyrodnim bratem. Tak nasz ojciec zmarł trzy miesiące temu. Mówi smutnym tonem głosu.
  • Niemożliwe. Mój ojciec zmarł przed moim urodzeniem. Mama mi tak zawsze mówiła. Mówię już spokojniej nadal nie dowierzając w to co się dzieję.
  • Może nie chciała Ci powiedzieć prawdy? Może stwierdziła,ze tak będzie lepiej. Nieśmiało głaszcze moją dłoń. Jaką mam mieć pewność ? Moja mama nie żyje od roku,nawet nie potwierdzi jego wersji. Dlaczego mnie okłamywała ? Kłamstwo ma krótkie nogi to musiało się kiedyś wydać.
  • Nie wierzę w to nie wierzę!. On wyciąga z kieszeni swojej kurtki zdjęcia.
  • To ty. A to twoja mama. A to zdjęcie z twojego pierwszego dnia w szkole. Tu zdjęcie z gimnazjum,tu z pierwszego konkursu. A tu z matury. Mówi pokazując mi kupkę zdjęć.
  • To nie może być prawda! Nie! To jakiś durny żart! Wrzeszczę na niego.
  • Asia uspokój się. Spogląda mi w oczy i kładzie dłoń na moim ramieniu. Wstaję z kanapy. Podnoszę go ciągnąc za dłoń.
  • Wynoś się! Szopka skończona. Wrzeszczę.
  • Aśka!.Odkrzykuję zdezorientowany moim zachowaniem. Mimo,że jest ode mnie dwa razy większy wypycham go za drzwi i zamykam je na klucz. Nie reaguję na jego wrzaski. Jak on mógł tak zareagować na te sytuację ? Śmiał się,był spokojny jakby nic się nie stało. Warczę pod nosem Kładę się na kanapie ściskam kartkę w dłoni i nie dowierzam w to co przed chwilą się stało.

    Jest już prolog. I co wy na to ? Jesteśmy ciekawe waszych opinii. A na sennej,pojawiła się dwójeczka. Odsyłamy do zakładki informowani.
    Pozdrawiamy. ;)