Rozdział IV
Wstałam o 10. Wyszykowałam się i poszłam na trening chłopaków. Zawodnicy jak i cały sztabprzyjęli mnie bardzo dobrze. Chłopcy ciężko trenowali a ja robiłam zdjęcia. Humor mi dopisywał
dopóki Kłos nie zaczął się wydurniać. I te jego wygłupy ( w jego mniemaniu są śmieszne) trwają
już od godziny. Szlak mnie trafia bo nie mogę zrobić dobrych zdjęć. Bo Kłos albo zasłania mi
obiektyw,albo lata po całej sali i rzuca się na chłopaków. Winiar i Wrona oczywiście nie są od niego
lepsi,robią dokładnie to samo.
– Do jasnej cholery! Możecie się uspokoić ? Chcę zrobić kilka porządnych zdjęć.
– I wybuchła! I jadem tryska. Mówi Michał marnie naśladując jakiegoś potwora.
– Jak ja tam zaraz podejdę jak Ci walne,to ci się odechcę! Pokrzykuje na niego.
– Chłopaki wyluzujcie co? Ona ma racje. Mówi Endrju i klepię ich po ramieniu.
– Zobacz! Zobacz.! Omamiła go! Wykrzykuje Kłos
– Zgiń przepadnij maro nieczysta! Akysz! Michał wymachuję rękami patrząc na mnie jak na
idiotkę.
– Przynajmniej on jedyny mnie rozumie! Mówię uśmiechając się do Wrony.
– Przeszedłeś na zła stronę mocy. Kłos poklepuję Andrzeja po ramieniu. Chyli głowę głośno
wzdychając.
– Dobra a teraz róbcie co macie robić. A ja w końcu zrobię kilka dobrych zdjęć. Tylko bez
żartów! Grożę im palcem
– Dobrze pani profesor! Zgodnie odpowiada mi cała trójka. W końcu udaję mi się zrobić kilka
bardzo dobrych zdjęć! Trening się kończy. Karol rzuca się na Zatiego i zaczyna go tarmosić.
Na co on odpowiada:
– Mamy Cię dość Kłos! Wypierdalaj. Kłos ze smutną miną udaję się do szatni,reszta podąża
za nim,tylko Michał nie dotrzymuję im kroku. Podchodzi do mnie.
– Słuchaj Asia,jutro z samego rana przed treningiem musimy jechać do notariusza.
– A byliśmy umówieni na piątek?
– Tak byliśmy,ale są jakieś komplikacje. Sam nie wiem,nie powiedział zbyt wiele przez
telefon. Mówi zakłopotany.
– No dobrze. Uśmiecham się do niego
– Widzimy się na obiedzie ? Pyta czule
– Nie dziś Michaś. Pójdę do domu i trochę odpocznę.
– No dobrze. Mówi zawiedziony,całuje mnie w policzek i idzie w stronę szatni. Pakuję mój
sprzęt do futerałów. Ubieram kurtkę i wychodzę z hali. Od hali do domu mam nie daleko.
Stwierdzam,że pójdę trochę dłuższą drogą przez Park.
– Asia! Asia poczekaj! Słyszę za plecami. Nagle podbiega do mnie Andrzej i otula mnie
ramieniem .
– A ty tu skąd ? Pytam lekko zaskoczona.
– A przyleciałem. Jesteś na nie zła ? Pyta ze smutną miną.
– A mam powód? Pytam z uśmiechem.
– No bo się tak wydurniałem z Kosem. Poniosło nas trochę. I nie poczekałaś na mnie.
– Każdy facet to duże dziecko. Przecież się nie umawialiśmy.
– No tak,ale myślałem.. Mówi z lekkim zakłopotaniem.
– Nie ważne,odprowadzę Cię. Mówi z uśmiechem. I bardzo mocno mnie obejmuje. W Mojej
głowie toczy się burza myśli. Ten facet zawrócił mi w głowie i to bardzo. Ja się chyba
zauroczyłam. Żaden facet tak na mnie nie działał. To zły znak! Zły znak! Czuję,że z tego jak
na razie nie w niego uczucia będą kłopoty... matko a jak się zakocha? To będzie tragedia.
Walczę z myślami. Idziemy w stronę mojego mieszkania. Rozmawiamy śmiejemy się,on
potrafi mnie rozbawić. A ten jego uśmiech-rozpływam się kiedy go widzę. Nie zauważam
nawet kiedy dochodzimy pod moje mieszkanie.
– A może wyjdziemy gdzieś dzisiaj ? Pyta czule.
– Przepraszam Andrzej. Jutro czeka mnie ciężki dzień. Spotkanie u notariusza,trening.
Nadrobimy innym razem,dobrze? Postępuję wbrew sobie. Cholernie chcę iść na to
spotkanie,ale nie mogę po prostu nie mogę.
– No dobrze mówi lekko zawiedziony.
– To cześć. Mówię z uśmiechem. On chwyta mnie za dłoń,kładzie ją na swoim policzku. Jego
zarost pieści moją dłoń. On czule mnie obejmuję i pochyla się w moją stronę.
– Przepraszam. Ja chyba żelazka nie wyłączyłam. Odsuwam się do niego i wbiegam do
mieszkania. Ja się zachowuję jak idiotka...Tak bardzo przestraszyłam się pocałunku.
Wyciągam telefon z torebki i wybieram numer mojej przyjaciółki.
– No cześć blondyneczko,dawno się nie odzywałaś. Opowiadaj co tam ? Mówi czule
– Kaśka! Tragedia jest. Mówię mocno zdenerwowana.
– Co się stało ? Pyta zaniepokojona
– Poznałam faceta.
– I to jest ta cała tragedia? To chyba dobrze,to znaczy,ze z Twoją orientacją wszystko okej.
Mówi chichocząc.
– Kaśka ale ja się chyba zauroczyłam. Mówię zaniepokojona.
– Co w tym złego ? Pyta zdziwiona.
– To ze kolejnym etapem jest zakochanie. A potem miłość.
– Nadal nie rozumiem tej rzekomej tragedii. Lekko ironizuję
– Bo miłość to zawsze kłopoty,to zawsze nieszczęście..Zawsze! Mówię nerwowo
– Nie zawsze. Jeśli to prawdziwa miłość,to nie.
– Skąd mam wiedzieć,że to ta prawdziwa? Pytam z nadzieją,ze za moment mnie oświeci.
– Jeśli nie zaryzykujesz,to się nie dowiesz. No tak świetna rada. Na przyjaciółkę zawsze
można liczyć.
– Matko jeszcze dziś zachowałam się jak idiotka. Mówię zażenowana.
– Co zrobiłaś? Pyta z zaciekawieniem.
– On chciał mnie pocałować,aja uciekłam mówiąc,że żelazka nie wyłączyłam. Mówię
zażenowana
– Czemu ty się zachowujesz jak nastolatka z problemami emocjonalnymi ? Pyta ironizując.
– Kaśka,to wszystko dzieję się za szybko.
– A może tak ma być. Aśka ty się najnormalniej w świecie boisz. Rozgryzła mnie
– trochę.
– Boisz się miłości bo nigdy jej nie zaznałaś. A nasłuchałaś się jakiś durnych historii i
panikujesz.
– A ty zaznałaś ? Pamiętasz jak cierpiałaś po rozstaniu z Pawłem? Próbuję jej dopiec.
– Może,to nie był on. Może to nie była ta prawdziwa miłość,ba na pewno nie była. Nie udaję
mi się. Jak widać Kaśka podchodzi do życia bardziej racjonalnie,niż ja
– Jak uważasz.
– A jak ten Twój wybranek się nazywa ? Pyta z zaciekawieniem.
– Andrzej Wrona.
– Co? Wrona? Ten Andrzej Wrona ? Ty go widziałaś ?ty widziałaś jego mięśnie,jego dołeczki
w policzkach ?
– Widzę je codziennie. Odpowiadam z lekką satysfakcją.
– Ale to nie o to chodzi. Znaczy nie tylko. Wiesz my się po prostu dogadujemy. Mamy
mnóstwo wspólnych zainteresowań,tematów. I strasznie mnie do niego ciągnie.
– Aśka nad czym ty się zastanawiasz?
– Nie wiem.
– Ja Cię nie rozumiem. Przydałby ci się psycholog! Ryzykuj! Wrzeszczy na mnie.
– Tak sądzisz?
– Tak! A teraz kończę,mam klienta.
– A właśnie jak studio?
– Jeszcze stoi. Zadzwonię później. Pa. Odkłada słuchawkę. Nie zdążam odłożyć telefonu a już
dostaję sms-a
Mam nadzieję,że twoje mieszkanie nie spłonęło. Przepraszam,jeśli zrobiłem coś nie tak.
Numer mam od Michała. Nie gniewaj się na niego.
Andrzej. ;)
Odpisuję: Na szczęście,stoi całe,tak jak stało. Dobra,mogę podarować Miśkowi,tą zniewagę. To ja
przepraszam. Do jutra ;).
Kładę telefon na stoliku i idę do kuchni,by przygotować sobie jakiś obiad,a raczej obiadokolacje.
Ach,ta Aśka. Uciekać przed Wronką... Nie ładnie. No to mamy następny. Jakoś mi się nie podoba,ogólnie chyba wena mnie opuściła i nie chce wrócić ;c. No cóż,jest jaki jest..